"Trzęsłam się ze strachu jak osika i spociłam jak mysz, ale szczęśliwie dobrnęłam do końca prezentacji, więc w sumie nie było źle!"
Mylisz się!
Kiedy jesteś zdenerwowana i nie potrafisz tego ukryć (ktoś potrafi?), to zawsze wpływa negatywnie na wystąpienie i jego ocenę.
Może powiesz, że jestem naiwny, ale wierzę, że większość ludzi ma życzliwe usposobienie i jest w nich sporo empatii. Trudno nie okazać odrobiny współczucia prelegentowi, który wygląda na zdenerwowanego, rozkojarzonego i nieszczęśliwego.
Jeśli jednak słuchacze myślą: "Biedaczka, może jakoś wytrwa do końca prezentacji. Szkoda patrzeć jak się męczy i wije", to znak, że masz duży kłopot. Dlaczego? Bo publiczność skupia się na Tobie, a nie na tym, co mówisz.
W każdym wystąpieniu najważniejszy jest nie prelegent i jego zachowanie, ale to, co mówi – publiczność ma się skupić na przekazie. Styl i forma prezentacji nigdy nie powinny dominować nad treścią – ani pozytywnie ani negatywnie.
Zdenerwowanie i brak pewności siebie przeszkadzają w uważnym słuchaniu.
Swobody i opanowania, które zwiększą skuteczność przekazu, możesz nauczyć się w czasie prób przed kamerą lub żywą publicznością.
Dlatego zanim zaczniesz mówić, pokaż słuchaczom, że jesteś wypoczęta, odprężona i zdecydowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten wpis czeka na Twój komentarz.